Łukasz Łykowski

18 marca 2018 roku na stacji Poznań Główny doszło do spotkania mojego z Maćkiem, z którym studiowałem w Krakowie. Za cel podróży obraliśmy sobie Ziemię Lubuską z kilku względów:

  • chęć zobaczenia pomnika Chrystusa Króla w Świebodzinie
  • możliwość zwiedzenia kolejnych stolic województw, które „zbieraliśmy”
  • sposobność przejazdu przez jeden z dwóch dworców piętrowych w Polsce (tu: Kostrzyn nad Odrą)
  • wspólna integracja

Przechodząc do szczegółów zacznę od tego, że poza planem ustalonym mieliśmy jeszcze niespodzianki, które okazały się wyłącznie miłe. Z Dworca Głównego w Poznaniu pojechaliśmy w trasę na bilecie weekendowym. Pierwszym celem był Świebodzin. Wsiedliśmy do pociągu relacji Gdynia – Berlin i okazało się ile mieliśmy miejsca na nogi. Domniemaliśmy, że na trasę puszczono wagon jeżdżący w kategorii EIC, co wywołało w nas jeszcze większą radość, bo mogliśmy się poczuć „panami”. Podróż mijała spokojnie, a największa radość była, gdy po naszej lewej stronie wyłaniał się Pomnik Chrystusa Króla. Wysiedliśmy z pociągu i początkowo było rozczarowanie. Dworzec w Świebodzinie nie zachęcał. Jednakże ruszyliśmy w bój. Idziemy w stronę pomnika, aż tu nagle po prawej stronie pojawił się Kościół. Patrzymy: Sanktuarium Miłosierdzia Bożego. Nie ustępowało w niczym Bazylice w Krakowie, która jest znana wszystkim Polakom.

Okazało się, że budowniczym pomnika był pierwszy proboszcz tej parafii, ks. Sylwester Zawadzki, którego serce spoczywa przy pomniku. Jego imieniem nazwane jest też pobliskie rondo. Przed pomnikiem można było odmówić akt intronizacji Chrystusa Króla.

Kolejnym celem naszej wycieczki była pierwsza ze stolic województwa lubuskiego, Zielona Góra. Dostaliśmy się do niej PKSem, ruszając z przystanku znajdującego się w pobliżu Pomnika. Gdy wysiedliśmy, poszliśmy się zwyczajnie przejść. Pierwszym punktem godnym uwagi było Sanktuarium Miłosierdzia Bożego. Minęliśmy też stadion Falubazu Zielona Góra, Cmentarz Żydowski czy Obserwatorium Astronomiczne Uniwersytetu Zielonogórskiego.

Najwięcej czasu spędziliśmy jednak w Palmiarni, w której mogliśmy zobaczyć egzotyczne rośliny, ale i panoramę Zielonej Góry, której daleko do wrocławskiej, krakowskiej czy lubelskiej 🙂

Później mijaliśmy też pomnik ku czci żołnierzy wyklętych i przeszliśmy przez Bramę Nową. Następnie poszliśmy coś zjeść. Po drodze minęliśmy Wieżę Grodową (Łaziebną). Na obiad wstąpiliśmy do Baru Mlecznego przy deptaku, obok którego był Ratusz. W Zielonej Górze znajdują się Bachusiki, które można było „zbierać” jak krasnale we Wrocławiu, ale na to zabrakło już czasu. Największe wrażenia zrobiła jednak Konkatedra p.w. św. Jadwigi.

Potem poszliśmy na dworzec i po drodze widzieliśmy pomnik ku pamięci osób represjonowanych w czasach komunistycznych.

Następnym celem podróży był Kostrzyn nad Odrą. Niestety pociąg jadący z Przemyśla spóźnił się, w związku z czym mieliśmy mniej czasu na zwiedzanie, ale za to dłużej porozmawialiśmy z kolegą Maćka, oprowadzał nas po Zielonej Górze. W końcu dojechaliśmy do Kostrzyna, w którym mieliśmy przesiadkę na pociąg do Gorzowa Wielkopolskiego, czyli do miasta, gdzie znajduje się siedziba wojewody.

Dotarliśmy do Kostrzyna. Nie na Woodstock. Ale po to, by się przesiąść na drugi pociąg. Była to najbardziej fascynująca przesiadka w życiu, ponieważ z dolnej części dworca, która jest okraszona siecią trakcyjną, przemieściliśmy się do góry, gdzie kursy zaczynały pociągi spalinowe. Jedynym minusem tego miejsca było to, że zwiedzaliśmy je w ciemności. W końcu ruszyliśmy szynobusem do Gorzowa.

Dojechaliśmy do dworca Gorzów Wielkopolski i udaliśmy się do hostelu autobusem. Niestety z powodu remontu całej sieci tramwajowej, nie było nam dane pojechać naszym ukochanym pojazdem po tym mieście. Warunki w hostelu były dobre.

Następnego dnia zaczęło się zwiedzanie. Pierwszym miejscem, jakie zobaczyliśmy był dzwon pokoju znajdujący się przy placu Grunwaldzkim. Zabytek ten został ufundowany z okazji 750. rocznicy założenia Gorzowa Wielkopolskiego. Co więcej, na placu wmurowana jest w ziemię kapsuła czasu z latami: założenia miasta i 750. rocznicą oraz z rokiem 1945, w którym zakończyła się druga wojna światowa. Oprócz tego przy placu znajduje się fontanna i tablice pamiątkowe, m. in. na cześć tych co walczyli o Niepodległość Polski.

Następnie poszliśmy do Parku Zacisze zobaczyć panoramę miasta. W Parku Zacisze znajduje się pawilon widokowy z kopulastym dachem, a w Parku Siemiradzkiego obok, znajdują się „Schody Donikąd”, które były pozostałością po planowanej palmiarni na szczycie w parku. Czyżby ta zielonogórska była tak cudowna? 🙂

Dalej poszliśmy do Centrum Miasta i zobaczyliśmy pozostałości murów obronnych. Zaraz potem ujrzeliśmy deptak, aż doszliśmy do Katedry, której część była spalona, o czym było bardzo głośno w Polsce.

W końcu zaczęliśmy być głodni. A że była niedziela stanęło na tym, że zjedliśmy coś w galerii handlowej. Ale zanim narobię wam apetytu to myślę, że informacja pewna spowoduje, że już będziecie nasyceni. Mianowicie zobaczyliśmy przepiękny widok znad Warty na drugą stronę miasta oraz na wiadukt kolejowy, który bardzo przypomina ten we Wrocławiu, ale ten gorzowski jest piękniejszy. Na dokładkę wróciliśmy się do centrum i zobaczyliśmy malowaną panoramę Gorzowa Wielkopolskiego. Poszliśmy coś zjeść, ale widoki nad Wartą tak nam się podobały, że jeszcze zrobiliśmy parę zdjęć.

Ostatecznie wyjechaliśmy około 12:00 z Gorzowa Wielkopolskiego Wschodniego również szynobusem, tyle, że do Krzyża Wielkopolskiego, gdzie jest jeden z większych węzłów kolejowych w Polsce. Tam zwiedziliśmy stację i wsiedliśmy w pociąg do Poznania, gdzie poszliśmy na Mszę do Salezjanów, po czym odwiozłem Maćka w okolicę dworca, a sam zostałem w Poznaniu.

Maciek: chciałem jedynie dodać nasze serdeczne podziękowania dla Damiana, który okazał się niezawodnym przewodnikiem po Zielonej Górze. Byłem pod wrażeniem jego wiedzy o mieście, którą się z nami dzielił. No i dzięki Damianowi wiedzieliśmy też, gdzie udać się na smaczny obiad, a to – jak wiadomo – w każdej wycieczce ważna sprawa! Dziękujemy i zapraszamy w nasze strony (czytaj: Łukasz do Wrocławia, ja do Lublina, ewentualnie Krakowa)!

udostępnij:
Łukasz lubuskie, Polska