Tak chciałbym, aby raz to mnie ktoś zapytał, czy mi dobrze.
Czy jestem szczęśliwy.
Czego mi brakuje.
Aby zapytał, nie doszukując się w moich odpowiedziach problemów dla siebie i powodów do ucieczki.
Powodów, dla których się nie uda.
Powodów, dla których nie warto walczyć.
Powodów, dla których można uznać, że to przegrana gra.
Powodów, dla których nie warto się starać.
O mnie?
Tak chciałbym nie bać się odpowiadać na te pytania.
Tak chciałbym móc być szczerym.
Wysłuchanym bez obaw.
Nie lękać się odrzucenia.
Tak chciałbym, aby ktoś mnie przytulił, wziął za rękę i powiedział, chodź, pomogę ci. Może nie wszystko rozumiem, ale będziemy w tym razem, razem przez to przejdziemy, uda się. Nie jesteś sam.
Twoje smutki też są ważne.
Nie jesteś zły, że je masz.
Na nie też jest czas.
Zajmę się Tobą.
Powiedz, czym się zajmiemy.
Powiedz, w czym ci pomóc.
I tak pomogę, bo wiem, co cię trapi.
Jesteś dzielny.
Tak chciałbym choć na chwilę wyłączyć to nieustanne napięcie.
Ten lęk.
To drżenie serduszka…
Rozluźnić się.
Poczuć się pewnie.
Poczuć grunt pod nogami.
Zasypiać ze spokojem.
I uśmiechem.
I wstawać z chęcią do życia.
I cieszyć się z pierwszego odezwania się rano.
Być partnerem.
I mieć partnera.
Opiekować się.
I być zaopiekowanym.
Troszczyć się.
I być zatroszczonym.
Tak chciałbym nie być sam w walce…
…
uda się…
uda się…
uda się…
Maćku, uda się…