Najpierw słowo wstępu. Ku pamięci wklejam tutaj (bez żadnych zmian) bardzo stary tekst mojego autorstwa z nieistniejącej już strony www.komunikacja.lublin.pl. Długo by mówić. Za czasów studenckich założyłem z paroma osobami stowarzyszenie zajmujące się statutowo komunikacją miejską – Lubelskie Towarzystwo Zrównoważonego Transportu. W jego ramach funkcjonował projekt popularyzacji transportu zbiorowego pod nazwą „Komunikacja Lublin”. Pewnego razu, a konkretnie na pożegnanie 2015 roku, udałem się w ramach integracji i poszerzania transportowych horyzontów z koleżanką Beatą i kolegą Sebastianem do Olsztyna, gdzie dopiero co uruchomiono nowy, wybudowany od zera system tramwajowy. Wyjątkowo nas to interesowało, a naszą wizytę opisywali później na portalu miasta Olsztyn (link) oraz w mediach: tutaj i tutaj. O tym też długo by mówić. Przejdźmy zatem do oryginalnego tekstu, proszę jednak pamiętać, czytając, że to publikacja ze stycznia 2016 roku.

Sylwester z olsztyńskimi tramwajami i serkiem homogenizowanym

Olsztyn. Stolica województwa warmińsko-mazurskiego. Miasto liczące niewiele ponad 170 tysięcy mieszkańców. Dlaczego to miejsce jest aktualnie na ustach całej „komunikacyjnej” Polski?

To tutaj uruchomiono nowy, wybudowany od podstaw system komunikacji szynowej. Takie wydarzenie nie miało w Polsce miejsca od 1959 roku, gdy tramwaje ruszyły w Częstochowie. Można być zatem pod wrażeniem odwagi i determinacji włodarzy stolicy Warmii i Mazur. Po 50 latach wróciły tu tramwaje. W nowej odsłonie: 3 linie, 11 kilometrów tras i 15 srebrno-limonkowych Solarisów Tramino.

Solaris Tramino na dwójce (jeszcze z kropką)

Pierwszy dzień spędziliśmy w podróży. Osobówką – ze względu na spadające ceny benzyny, ilość bagaży i słabe skomunikowanie Lublina z Olsztynem. Z zaciekawieniem obserwowałem ceny paliw, które malały wraz ze zbliżaniem się do Warszawy, by w stolicy złamać magiczną granicę 4 zł (na trzech stacjach widzieliśmy 3,99 zł za 1 litr Pb95), a następnie ponownie wzrastać. Późne popołudnie, po zakwaterowaniu i krótkim „przywitaniu” z tramwajem, poświęciliśmy na zwiedzanie malowniczego, świątecznie oświetlonego Starego Miasta, gdzie zjedliśmy też kolację. Niestety nie udało się dostać na pokaz nocnego nieba w obserwatorium astronomicznym, które mieliśmy po sąsiedzku, miejsca były dawno porezerwowane.

Na wieczór zaplanowane było stowarzyszeniowe „szkolenie” branżowe w naszym hotelu. Mając do dyspozycji laptop i projektor, zespołowo organizowaliśmy wirtualną komunikację miejską na dużym ekranie w jedynej słusznej grze – Traffic Giant. Początkowa współpraca przerodziła się w konkurencję autobusów, którymi zarządzali Beata i Sebastian, z tramwajami, którym przywódcą byłem ja. Podczas gdy linie autobusowe robiły zawijasy po osiedlach, tramwaje prostymi trasami łączyły dzielnice między sobą. W ostatecznym rozrachunku najbardziej dochodową linią była jedna z tramwajowych, co wywołało wielkie emocje, gdyż przez większość gry obserwowaliśmy jak goni autobusową „jedynkę”.

Szkolenie stowarzyszeniowe

Sylwester, za dnia, zarezerwowany był dla tramwajów. Tym bardziej, że z samego rana wystartowała „trójka”. Przejechaliśmy się każdą linią, byliśmy na zajezdni i wszystkich krańcówkach. W Olsztynie nie ma tradycyjnych pętli tramwajowych, a jedynie tory odstawcze zakończone kozłami oporowymi, co jest wyróżnikiem nowych sieci. Wszędzie dookoła, w całym mieście, ludzie rozmawiają o tramwajach. Dzieci i dorośli, studenci i emeryci. Motorniczy są ostrożni, kierowcy również. Czuć nowość sytuacji w powietrzu. Nikt nie oszczędza dzwonków tramwajowych, słychać je co chwila.

Dziwić może brak wydłużenia jednej z linii po obecnym torze technicznym. O braku rozjazdów wiele już pisano. Czasy przejazdów tras odbiegają od przyjętych przez organizatora komunikacji miejskiej, nie w pełni działa ITS z przywilejem dla tramwajów.

Zajezdnia tramwajowa w Olsztynie

Zapowiedź głosowa przystanków funkcjonuje na wyrywki. Raz nie ma jej w ogóle, raz męski głos informuje, że zbliżamy się do następnego przystanku, ale już jakiego, tego powiedzieć nie raczy. Są też miejsca, gdzie usłyszeć można pełne komunikaty. Hitem zapowiedzi głosowej okazał się przystanek „Dywizjonu 303”. Nie da się wytłumaczyć dlaczego, trzeba to usłyszeć.

Przy tej okazji można wspomnieć o pewnym aspekcie wyróżniającym olsztyńską sieć. Otóż z tramwaju nie zawsze wysiada się z tej samej strony. Czasem opuścimy pojazd lewymi, a czasem prawymi drzwiami. Wielu pasażerów się w tym gubi i choć Olsztynianie zapewne się przyzwyczają, to sugeruję dogranie do zapowiedzi głosowej przystanków komunikatu: „drzwi otwierają się z lewej/prawej strony”. Jak w warszawskim metrze.

Bardzo praktycznie wyszło centrum przesiadkowe. W jednym miejscu jest dworzec kolejowy, autobusowy oraz przystanek końcowy autobusów i tramwajów.

Krańcówka Dworzec Główny PKP

Po południu z trudem znaleźliśmy otwarty lokal gastronomiczny, a po obiedzie udaliśmy się (tramwajem, a jakżeby inaczej!) do Reala na zakupy – kolacja, śniadanie i szampan na sylwestra. Kupiłem między innymi serek homogenizowany na rano. Tymczasem w hotelu zgubił się klucz do ogólnodostępnej kuchni, więc nie schowamy zakupów do lodówki. Odpoczynek przed północą to kontynuacja „szkolenia” i rywalizacji tramwajów z autobusami.

Ostatnim tramwajem podjechaliśmy jeden przystanek w miejsce zabawy sylwestrowej. Zabieram serek ze sobą, na dworze jest mróz, będzie mu jak w lodówce. Ostatnią piosenką, jakiej słuchaliśmy w 2015 roku było „I want it all” Queen’u. Ostatnie odliczanie, szampan, fajerwerki, w kieszeni kurtki serek.

Następnego dnia wracamy do Lublina. Jeszcze ostatnie zdjęcie „trójki” bez kropki. Bowiem od 1 stycznia zmieniła się całkowicie numeracja. Do tej pory były na przykład dwie „jedynki” – autobusowa i tramwajowa. Dla odróżnienia ta tramwajowa miała kropkę po numerze. Od dziś autobusy mają oznaczenia 100+, a tramwaje straciły kropki, które dla mnie były niepotrzebnym udziwnieniem, a za którymi płakała Beata. Wieczorem, już w Lublinie, czytamy: w Olsztynie pękły szyny. Tramwaje kursują na skróconych lub zmienionych trasach. Kolizja tramwaju z busem z winy motorniczej. Ruch drogowy i szynowy zablokowany. Tylko zdążyliśmy wyjechać.

1 stycznia – trójka już bez kropki

Tramwaje kosztowały Olsztyn ponad 420 milionów złotych. Dwa razy większy Lublin na rozbudowę sieci trolejbusowej, zajezdnię i zakupy taboru wydał 520 milionów. Olsztyn zyskał przebudowę i remonty kilku ważnych ulic, system ITS, wydzielone pasy dla komunikacji miejskiej, tablice SIP, przystanki wiedeńskie, nową zajezdnię. A przede wszystkim nowy środek transportu zbiorowego. Ze wszystkimi jego wadami i zaletami. Ze wszystkimi chorobami wieku dziecięcego. Ze zmienionymi trasami i numeracją linii autobusowych. Co w tym czasie zyskał Lublin? Pozostawiam chętnym do refleksji.

Olsztyn, torowisko na Jarotach

Media

Jak wspomniałem (i linkowałem) we wstępie, nasza wizyta była szerzej opisywana. Tak to wyglądało:

udostępnij: