Podjąłem się nowego, acz małego skalą projektu podróżniczego o niezbyt ambitnej marketingowo nazwie „lubelskie”. Przekornie do zasady cudze chwalicie, swego nie znacie, zamierzam się wyłamać i poznać. Część, jak się okazało, już znam. Zasadniczo pomysł jest taki, by odwiedzić każdy powiat w województwie. Aczkolwiek, jak sobie podsumowałem, okazało się, że moja noga nie stanęła prawdopodobnie dotychczas jeszcze tylko w jednym powiecie – hrubieszowskim. Niemniej i tak większość była bardzo dawno, być może przejazdem i krótko. Tym razem chcę „poczuć” każdy powiat, jego cechy, krajobrazy, zobaczyć charakterystyczne miejsca, zabytki i stolice. No, może miasta zostawiam sobie na bardziej spokojny czas po pandemii, póki co skupiam się na raczej krajobrazowo-przyrodniczych wycieczkach, co też jest dla mnie pewną odmianą. Szlaki, im mniej uczęszczane, tym lepiej.
W tych ramach mam zaległą do opisania październikową wizytę u Grześka na Polesiu. Głęboka prowincja. Wówczas zwiedziłem Włodawę i Poleski Park Narodowy. Później samotna wizyta – przypomnienie sobie okolic Kazimierza Dolnego. Nadrobię te zaległości opisowe. Tymczasem… zapraszam na „Trójkąt Krasnostawski”.
Tak mogę nazwać trójkąt zamknięty drogą krajową nr 19 od Piask do Krasnegostawu, później drogą wojewódzką 812 (która na marginesie drogą krajową kiedyś była) z Krasnegostawu do Chełma i krajówką nr 12 z Chełma z powrotem do Piask, gdzie figura się zamyka. Do Chełma co prawda żeśmy nie dojechali, skracając sobie drogę przez Rejowiec Fabryczny (co widać na podlinkowanej mapie), ale to szczegół. Poniżej screen z Google Maps, bo być może te drogi, tak sucho wymienione, nic Wam nie mówią, za co przepraszam. A tutaj obiecany link do pełnej mapy ze wszystkimi przystankami.
Pojawia się zasadnicze pytanie. Co można tam zobaczyć? Na trasie nie ma żadnych sztandarowych zabytków województwa lubelskiego. Nie znaczy to, że nic ciekawego na nas nie czeka.
28.10.2020. Na początek ruiny zboru kalwińskiego w Piaskach. Pechowo, gdyśmy byli, akurat budowali chodnik, więc mieliśmy mały problem z dojazdem i parkowaniem. Ale w momencie, gdy czytacie, to ten chodnik na pewno już cieszy nogi mieszkańców, więc bez obaw. Miejsce wyjątkowo przypadło do gustu Grześkowi. Zbór stoi w malowniczym miejscu, na wzgórzu, w parku i otoczeniu stawów (i stadioniku piłkarskiego Piaskovii). Same ruiny są odnowione (jakkolwiek to brzmi), świątynia jest raczej mała, natomiast wrażenie musi robić po zmroku, gdyż są lampy od iluminacji. Kościół został wybudowany z inicjatywy właściciela Piask, Teodora Suchodolskiego, w latach 1783-1785 w stylu barokowo-klasycystycznym, jednak jeszcze w czasie zaborów podupadł. Polecam popatrzeć na zdjęcia w necie, jak to miejsce wyglądało jeszcze parę lat temu.
Stąd dosłownie kilka minut samochodem pod najwyższy obiekt w województwie lubelskim i czwarty w Polsce. Radiowo-Telewizyjne Centrum Nadawcze w Piaskach. Maszt, zbudowany w latach 1986-1990, liczy 324 metry. Warto się przy nim zatrzymać (jest zjazd) i spojrzeć w górę. O ile będzie widać wierzchołek, bo nas akurat zaskoczyła mgła. Niemniej to też miało swój urok: liny odciągowe ginące w powietrzu. Plus zawsze to kolejne miejsce „naj” do kolekcji 🙂
Następny przystanek, ale dosłownie na kilka minut postoju, to zegar słoneczny w Łopienniku i pomnik budowy drogi Lublin – Zamość. Dlaczego stoi akurat w tym miejscu? Odpowiedź na zdjęciu niżej. Jedyna uwaga organizacyjna jest taka, że parking, jadąc od strony Lublina, znajduje się jakieś 100 metrów za kopcem z zegarem i te parę metrów, niewiele, ale jednak, trzeba przejść wzdłuż niebezpiecznej drogi, nie mając do dyspozycji pobocza.
Krasnystaw. Pisałem na wstępie, że nie będę się skupiał na miastach. Jednak było po drodze, więc grzechem byłoby nie zajechać chociaż na Rynek. Zdjęcie z ratuszem, szybkie odwiedziny w pobliskim kościele św. Franciszka Ksawerego i w drogę. Nasze postępowanie nie oznacza jednak, że w Krasnymstawie nie można zatrzymać się na dłużej. Można, a nawet wypada! Ach, my nikczemni, jaki przykład idzie w świat…
Kolejnym punktem programu są ruiny zamku w Krupem. Jest tutaj miejsce na ognisko, między zamkiem a stawem. Musi być klimatycznie – jakby ktoś chciał. Same ruiny sporych rozmiarów z widoczną fosą, parę ładnych zdjęć można zrobić, można pochodzić po murach, można też z nich spaść, no i w zasadzie niewiele poza tym. Ewentualnie jeszcze jest opcja przeczytania historii opisanej na tablicy przy prowizorycznym parkingu. Zamek pochodzi z końca XV wieku. Był wielokrotnie przebudowywany. No i według autora opisu „zespół zamkowy w Krupem stanowi bardzo cenny przykład późnorenesansowej i manierystycznej warownej siedziby szlacheckiej ufortyfikowanej systemem bastejowym”. Niszczyły go kolejne zmiany właścicieli, pożary, Szwedzi i na koniec Niemcy, no bo kto by inny.
Tego miejsca byłem najbardziej ciekawy, bo i owiane było pewną tajemnicą. Wieża Ariańska w Krynicy. W rzeczywistości to grobowiec zbudowany w XVII wieku dla arianina Pawła Orzechowskiego. Stoi w środku lasu. Szlak co prawda jest oznaczony i zaczyna się drogowskazem, jednak we mgle (jak to było u nas) czy na pewno też po zmierzchu, miejsce nabiera mistycyzmu. Szczególną cechą jest kształt budowli, bowiem jest to piramida. Źródła są sprzeczne, ale podobno to jeden z dosłownie kilku takich grobowców w Polsce (i to ten najwyższy – 26 metrowy!), obok bardziej znanej Piramidy w Rapie (16 m wysokości) w warmińsko-mazurskim, piramidy w Rożnowie czy Zagórzanach. Jeśli komuś nie wystarcza sama świadomość zobaczenia największego grobowca-piramidy w kraju, to polecam wybrać się tutaj nocą (może jeszcze bez telefonu?), wówczas myślę, że te dodatkowe wrażenia będą już bardziej godne 🙂
Jako ciekawostkę można dodać, że w lubelskim są dwie „wieże ariańskie”. To jednak zupełnie różne budowle. Opisana już jest grobowcem, a ta druga, w Wojciechowie, jest obiektem obronnym, pozostałością po dawnym zamku.
Tymczasem dla nas ostatni punkt na trasie – Pałac Ossolińskich w Rejowcu. XIX-wieczny klasycystyczny pałac, razem parkiem angielskim, jest bardzo przyjemnym miejscem do spaceru. Jest staw, rzeczka, mostki, ławeczki – wszystko jak trzeba. Obecnie to urząd gminy i miasta, które to, nawiasem mówiąc, prawa miejskie odzyskało dopiero w 2017 roku. Z kolei w 2006 roku mieszkańcy z jakiegoś powodu obrazili się na Krasnystaw i gmina dołączyła do powiatu chełmskiego. Jakby ktoś znał tę historię, niech się podzieli, jestem ciekawy.
Tutaj kończymy wypad. Mając więcej czasu i lepszą pogodę niż my, można zrobić pełny trójkąt i zajechać do Chełma albo przynajmniej zobaczyć wieżę w Stołpiu. My brutalnie skróciliśmy trasę przez Rejowiec Fabryczny, a później już krajową „12” z powrotem do Lublina.
Zatem, z kronikarskiego obowiązku:
- powiat krasnostawski,
- miasto Krasnystaw,
- powiat świdnicki (Piaski),
- powiat chełmski (Rejowiec)
mogę uznać za zaliczone. Co oczywiście nie oznacza, że wyczerpałem wszystko, co można tam zobaczyć.