Największa świątynia w Polsce i siódma na świecie, mieszcząca 10 tysięcy wiernych. Drugie sanktuarium w Polsce pod względem rocznej liczby pielgrzymów. Największa kopuła w kraju, licząca 25 metrów średnicy. Największe organy piszczałkowe nad Wisłą, jeśli liczyć je jako jeden instrument, bo w rzeczywistości jest on połączeniem siedmiu osobnych. W sumie 12 323 piszczałek i 157 głosów realnych. Magia! Tu zainstalowana jest piszczałka z cyny – największa tego typu w Polsce – o średnicy 31 cm, długości 783 cm i wadze około 150 kg. Największy dzwon to także tutaj. Maryja Bogurodzica o masie 14,7 tony. Samo serce tego kolosa waży 400 kg. A jak brzmi! Witajcie w Licheniu!
Byłem tutaj trzy razy, w dwuletnich odstępach. Za każdym w drodze do Kołobrzegu i za każdym co innego widziałem. Pierwszy raz 31 sierpnia 2019 roku. Wrażenie robi już pierwszy moment, gdy z daleka wyłania się złota kopuła bazyliki. Przepych bije po oczach.
Za pierwszym razem celem był koncert organowy. Dlatego też wyjazd z Lublina był z samego rana. O 11:00 prezentacja największego instrumentu piszczałkowego w Polsce. Jest uczta muzyczna, nie da się zaprzeczyć. Aż szkoda, że taka krótka. Zastanawiam się czy większym doświadczeniem są organy oliwskie, czy tutejsze. I do teraz nie wiem. Jedne i drugie to zupełnie inna bajka. Oba instrumenty przyciągają swoim ogromem, potęgą i możliwościami.
Kolejny przelot przez Licheń w drodze na urlop nad Bałtykiem. Równo dwa lata i dzień później, 1 września 2021 roku. Tym razem więcej czasu poświęciliśmy na zwiedzanie samej bazyliki oraz okalających świątynię parku, ogrodu, błoń. Można spędzić tutaj cały dzień na spacerach. Zresztą, we wnętrzach największego kościoła w Polsce też!
Ostatni raz byłem zaś w Licheniu 10 września 2023 roku. Tym razem chciałem zobaczyć coś, czego nie udało mi się poprzednimi dwoma razy. Cofnij. W zasadzie nie zobaczyć, bo zobaczyć mi się udało. Posłuchać.
W sobotę, przed wyjazdem, mieliśmy wesele pod Krakowem. I bezpośrednio stamtąd trzeba było wyjechać z samego rana, by zdążyć na 11:30 do Lichenia. Zastanawiałem się czy to gra warta świeczki, czy nie lepiej było odespać i na spokojnie udać się w podróż wypoczętym. Nie.
Niedziela, godzina 11:30. To jedyny moment w tygodniu (poza innymi okolicznościowymi przypadkami), gdy można usłyszeć bicie największego dzwonu w Polsce, Maryi Bogurodzicy. Stojąc na błoniach, przed bazyliką, po lewej stronie mamy wysoką wieżę, a po prawej dużo niższą, ale bardziej tęgą. To właśnie tam należy się udać. Wejście jest bezpłatne i można schodami podejść tuż pod samego kolosa. Najlepsze jest to, że nie ma o nim zbyt wielu informacji, a już w szczególności o tym, kiedy można go usłyszeć, co powoduje, że nie jest oblegany. Miła odmiana, w porównaniu do reszty atrakcji Lichenia.
11:15. Czekamy. Wydawało mi się, że rozpędzenie takiego dzwonu chwilę potrwa, więc żeby zabił punkt 11:30, to dobrych parę minut wcześniej zacznie się bujać. Pomyłka. Czekaliśmy cierpliwie, patrząc jak zaczarowani na jarzmo dzwonu i nic. Gdy już miałem myśleć, że zostaliśmy oszukani… punktualnie o 11:30 drgnęło. Spodziewałem się, że ten olbrzym będzie rozpędzał się powolutku, tymczasem bardzo szybko zaczął się głęboko wychylać, chociaż – faktycznie – zanim zabił, chwilę minęło.
Stoję najbliżej, jak się da. W końcu jest! Pierwsze uderzenie. Przestraszyłem się, że nie dam rady przy nim wytrzymać. Ale po drugiej i trzeciej nutce ucho się przyzwyczaja, spokojnie. Dźwięk jest piękny, donośny, majestatyczny. Ale też lekko smutnawy. Jak ja… Niesamowicie się to wołanie niesie po okolicy i dudni. Wspaniałe wrażenie. Człowiek stoi, słucha i zachwyca się tą potęgą. Pomyślałem, że chyba będę płakał, jak skończy. (no dobra, żart, aż tak nie było, ale naprawdę mógłbym słuchać dużo dłużej…). Polecam. O tym mało kto wspomina, ale naprawdę warto usłyszeć największy dzwon w Polsce, zwłaszcza, że można podejść tak blisko.