Dawno mnie tutaj nie było i trochę wyszedłem z wprawy, o czym świadczy choćby wyrafinowany tytuł. Ale dzisiaj naszła mnie wena, by coś nadrobić. Oto więc i jedna z zaległych wypraw.
3 grudnia 2021. Z samego rana, przed szczytem komunikacyjnym, wyjeżdżamy z Warszawy na północ. Temperatura oscyluje w granicach zera, choć na początku słońce przyjemnie zagląda do środka auta. W trakcie jazdy jemy drugie (niektórzy pierwsze) śniadanie. Później, gdzieś za Płońskiem, humor się psuje, bo niestety S7 nie w całości jest jeszcze „S”. To oznacza kluczenie po drogach serwisowych. Gorzej, że co chwila wyjeżdżają z budowy ciężarówki, których nie sposób wyprzedzić. Gdy udaje się pokonać denerwujący fragment trasy i oczom ukazuje się ponownie dwujezdniowa, elegancka droga, zaczyna sypać. Im dalej na północ, tym wokoło bielej, dochodzi nawet do tego, że w pewnym momencie przestaje być widać asfalt. Dopiero pod samym Elblągiem (bo chyba jeszcze nie wspomniałem, że to tam właśnie jedziemy, choć można było się po precyzyjnym tytule domyśleć) pogoda wraca do normy i jakkolwiek jest mroźno, to całkiem przyjemnie. Po kupieniu biletów komunikacji miejskiej, urządzamy sobie „park and ride” tuż przy pętli tramwajowej Druska, obok salonu Opla.
Po Elblągu jeździ 5 linii tramwajowych. Tutejsza sieć nie jest wybitnie wielka, choć jak na miasto, które jest siedzibą wyłącznie powiatu, robi wrażenie. Rozstaw szyn typowy dla miast z zaboru pruskiego, czyli wąski: 1000 mm. Pierwszy tramwaj wyjechał na ulice już w 1895 roku. Trzon taboru stanowią pojazdy Konstal, Pesa oraz najciekawszy, bo niskopodłogowy i jednocześnie jednoczłonowy Moderus Beta. Tym jedziemy w pierwszej kolejności – linia numer 4. Oglądamy Elbląg zza okna tramwaju. Mamy na to całą trasę. Wysiadka dopiero na pętli Ogólna. Stąd przejście piesze poprzez osiedla i koło szpitala do urokliwej pętli Marymoncka. Zwiedzając jakieś miasto, zawsze warto moim zdaniem zobaczyć też jedną ze zwykłych dzielnic-sypialni i mieć obraz jak żyją tubylcy. Ten punkt mamy więc z głowy.
Marymoncka. Pętla tramwajowa „w krzakach”. Przystanek przypomniał mi klimatem trochę moją wizytę w Lutomiersku, gdy jeszcze tam jeździł tramwaj z Łodzi. Tymczasem uciekła nam „dwójka”, którą pierwotnie mieliśmy jechać (to jedyna linia tutaj), więc gospodarujemy czas do następnego kursu na spacerek ulicą Marymoncką do tutejszego neogotyckiego Pałacu Augusta Abberga z 1811 roku (obecnie siedziba Nadleśnictwa Elbląg).
Wokół cisza, spokój, krajobraz wręcz sielankowy. Mijamy miejsce obsługi rowerzystów szlaku Green Velo, który ma tutaj swój początek. Las, który się dalej zaczyna, bardzo kusił by kontynuować spacer, ale trzeba tę przyjemność zostawić na następną wizytę. Wracamy na tramwaj. Podjeżdża poczciwy, jednowagonowy Konstal, co dopełnia obrazu tego miejsca.
Żeby trochę wyrównać te obrazki, warto zaznaczyć, że tym razem po drodze mijamy choćby takie budynki:
Wysiadamy na przystanku 1 Maja – Sąd. Tutaj znajduje się, jak sama nazwa już wskazała, Sąd Okręgowy, a także budynek Urzędu Miasta oraz Pomnik Odrodzenia.
Na pobliskim przystanku Grobla św. Jerzego wsiadamy w trzeci i ostatni dziś kurs tramwajem – i zgodnie z planem na linii nr 5 podjeżdża Pesa Tramicus, którą jeszcze nie jechaliśmy (największy eksploatowany tutaj tramwaj). Patronem pojazdu jest Józef Karpiński, w środku elegancko umieszczony krótki biogram. Dwa przystanki dzielą nas od pętli Saperów.
Pośrodku pętli tramwajowej jest mały zbiornik wodny (zapewne retencyjny), przypomina trochę basen. Osobliwie to wygląda. Tymczasem nas czeka powtórka z rozrywki i przejście piesze przez osiedle domków jednorodzinnych i szeregowców ulicą Sadową. Docieramy do alei Grunwaldzkiej. Mijamy nowoczesną halę sportową, oddaną do użytku w 2007 roku, gdzie swoje mecze rozgrywa m.in. tutejszy Start, grający w kobiecej ekstraklasie piłki ręcznej (rywalki MKS-u Lublin!). Piechotą dalej w stronę samochodu. W międzyczasie przystajemy, by zrobić zdjęcie mojego faworyta w kategorii przystanków tramwajowych:
Pora na Stare Miasto, z którego Elbląg naprawdę może być dumny. Ale nic dziwnego, wszak to jedno z najstarszych miast w Polsce. Elbląg prawa miejskie uzyskał w 1246 roku. Przez kolejne wieki przeżywał wzloty i upadki. Po II wojnie światowej ostatecznie wrócił do Polski. Współcześnie miasto najwięcej „przegrało” na reformie administracyjnej z 1999 roku, tracąc województwo. Co ciekawe, choć większość mieszkańców opowiadała się za przyłączeniem Elbląga do województwa pomorskiego ze stolicą w Gdańsku, to miasto znalazło się w województwie warmińsko-mazurskim. Nawet dziś, patrząc na mapę i odległości między miastami, taki przydział wydaje się niedorzeczny. Podejrzewam, że elblążanie i tak większość swoich spraw załatwiają raczej w Gdańsku niż w Olsztynie, gdy potrzebują czegoś poza swoim miastem. I jeszcze pro forma, żeby informacjom stało się zadość, w 2021 roku Elbląg miał około 118 000 mieszkańców.
Parkujemy na ulicy Giermków, uiszczając należność za ostatnią godzinę strefy płatnego parkowania – warto wiedzieć, że takowa tutaj jest. Zanim zwiedzanie, pora jednak na późny obiad i w tym przypadku możemy polecić Bar Słoneczny, który mieliśmy 200 metrów od miejsca postoju.
Stare Miasto położone jest malowniczo nad rzeką o trudnej do odgadnięcia nazwie Elbląg. Sprawdzałem kto od kogo zgapił i podobno nazwa rzeki była najpierw. Zaczynamy od Ścieżki Kościelnej. To wąskie przejście między kamienicami było najszybszym i najkrótszym łącznikiem trzech kościołów. Coś, co jest tutaj najciekawsze, to 10 gotyckich łęków rozpierających ściany boczne. Niesamowity klimat, szczególnie po zmroku, a gdy (jak u nas) akurat zaczną jeszcze bić katedralne dzwony, to już w ogóle.
Dochodzimy do gotyckiej katedry św. Mikołaja, będącej siedzibą tutejszej diecezji rzymsko-katolickiej. Jest to jeden z najwyższych kościołów w Polsce (wysokość wieży 97 metrów!). Docieramy na Bulwar Zygmunta Augusta. Tutaj obowiązkowe zdjęcia z iluminowanym napisem „I love Elbląg”.
Przechodzimy na drugi brzeg mostem Wysokim, by potem wrócić mostem Niskim. Oba są ciekawymi obiektami inżynierskimi – przykładami mostów zwodzonych. Natomiast drugi brzeg warty jest też odwiedzenia ze względu na piękny widok na Stare Miasto (zdjęcie główne).
Oglądamy co nieco z przemysłowej części miasta – w dzielnicy portowej, by wrócić na Stare Miasto przez XIV-wieczną Bramę Targową, która jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych zabytków Elbląga, a tym razem dodatkowo padały na niej świetlne śnieżki.
Spacer Starym Rynkiem kończymy tam, gdzie się zaczął – przy katedrze. Ulicą Kowalską i Rycerską wracamy do samochodu, po drodze mijając jeszcze m.in. pomnik Piłsudskiego.
Do przejechania całej sieci tramwajowej zabrakło odcinka od przystanku Robotnicza Alstom do Pułkownika Dąbka Ogólna. Czas pozwala nam jedynie na zastosowanie pewnego substytutu w postaci objechania tego fragmentu autem jeszcze przed wyjazdem z miasta w stronę Gdyni, gdzie będziemy nocować. Tymczasem na zdjęciu wielokolorowa tablica informacji pasażerskiej: na biało – tramwaje, na czerwono – autobusy, na zielono – godzina.
Elbląg zdecydowanie warty jest polecenia. Może nie żeby specjalnie jechać tu z drugiego końca Polski, ale tak jak to było u nas – przy okazji – jak najbardziej.